12.06.2013 21:19
sezon trwa
Sezon trwa w najlepsze:D Kilka pierwszych setek kilometrów za mną, wrażeń moc!:D
W ostatnich miesiącach zaliczyłam jazdę podczas ulewy, pierwszy prawdziwy duży zlot motocyklowy i przejazd w paradzie (dla takiego świeżaczka jak ja było to mega przeżycie), a propo mocnych przeżyć zaliczyłam też unik w bok przed panem z naprzeciwka, który wyprzedzał na zakręcie, a także jazdę z urwaną linką od prędkościomierza, eh, taki mix
Uwielbiam jeździć na motocyklu, ale muszę przyznać, że czasem mimo wszystko dopadają mnie wątpliwości...
Ogólnie wychodzę z założenia, że jeżdżąc bezpiecznie ograniczę zagrożenie, dlatego staram się jeździć przepisowo i nie wykraczać poza granice bezpieczeństwa. Jednak mimo wszystko czasem dopada mnie myślenie "a jak mnie ktoś nie zauważy? A jak mi ktoś wyjedzie z podporządkowanej? A może sobie odpuścić i sprzedać motocykl?"
Być może duża część początkujących motocyklistów miała podobne wątpliwości. Ja mam (głównie gdy siedzę w domu) Jednak gdy wsiadam na moją małą, to już po wrzuceniu jedynki pukam się w czoło, sprzedanie jej? Nie ma mowy! Jak tak sobie jeździmy we dwie, to wszystkie wątpliwości mnie opuszczają:) Czasem wracają, gdy wracam do domu. Myślę, że wszystko przyjdzie z czasem, pewność, umiejętności i niczym nie zmącona radość z posiadania motocykla.
A jutro czeka mnie 200km samotna podróż... kolejne doświadczenia :D
Komentarze : 4
mam znajomego, który właśnie tak to wszystko postrzega jak mówisz - "kupiłbym motocykl, ale...ale jak coś się stanie..? a ja mam żonę i dziecko, a co z nimi będzie..?"
tłukę mu do łba, że przecież codziennie jeździ do pracy samochodem, a w samochodach też giną ludzie. i piesi giną i rowerzyści. no nie jest tak, że motocykliści maja wyłączność na śmierć na drodze.
poza tym dzisiaj zaobserwowane w tv statystyki - podobno z tych którzy giną na polskich drogach 48% to kierowcy samochodów kiedy 9% to motocykliści. tak więc statystycznie większa szansa, że zginie się w wypadku kierując samochodem, a nie motocyklem.
podstawa to rozum, zdolność przewidywania, chłodna kalkulacja, jazda w taki sposób, żeby czuć kontrolę nad pojazdem, a także najczęściej myślenie nie tylko za siebie ale i za innych.
wiadomo, że nie wszystko da się wyliczyć i przewidzieć na drodze, ale tak jest ze wszystkim w życiu, trzeba używać mózgu, bo głupota zbiera najwięcej ofiar
Mam podobnie, mój pierwszy sezon, jednak teraz się łapię na tym, że nie zawsze jeżdżę bezpiecznie, coraz częściej odwijam i średnie prędkości też są wyższe. Staram się jednak walczyć z pokusami, bo wiem, że umiejętności jeszcze marne.
Nie jest ważne czy na piechotę, rowerem, motocyklem, samochodem czy jeszcze czymś innym. Zawsze jest jakieś ryzyko. Nawet w domowym zaciszu kluską z rosołu można się paskudnie zakrztusić.
Trzeba myśleć i uważać za siebie i za tych co nie uważają. Choćbym nie wiem jak bardzo zielone światło miał, to i tak zerknę na boki czy nikt na czerwonym nie leci (a bo zablokowane skrzyżowanie było i na zielonym nie było jak to odbierze sobie zaległe). Mimo różnych pułapek, da się jeździć bezpiecznie. Następnym razem jak dopadną Cię wątpliwości, wpadnij na riderblog i zerknij po zebranych tu ludziach - dziesiątki tysięcy nawiniętych kilometrów, piękne wspomnienia z podróży krótkich i długich. Warto.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (4)
- Turystyka (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)